niedziela, 6 października 2013

Robot sprzątający iRoomba

Przy okazji swojej ostatniej wizyty, moja teściowa przywiozła do nas swojego robota iRoombę, wprowadzając w nasze skromne progi odrobinę luksusu. I tak oto miałam okazję przetestować to cudo na własnych podłogach. Kto ma w domu małe dzieci ten wie, jak nagle niezbędnym staje się częste odkurzanie. Nawet ci, którzy do tej pory z rzadka łapali się za odkurzacz, nagle zaczynają doceniać zalety posiadania w domu tego urządzenia. Gdyby tylko jeszcze tak sam sprzątał i nie trzeba było go wyciągać i chować, z całym tym rozwijaniem i zwijaniem kabla, ciąganiem za sobą ciężkiego pudła i pilnowaniem by się nie zakręciła rura, uniemożliwiając zassanie powietrza..

Robot iRommba jest odpowiedzią na wszystkie te oczekiwania. Marzeniem każdej Pani Domu. I choć bardziej spełnia rolę miotły niż odkurzacza, to mimo wszystko komfort jaki wynika z tego, że czyści nasze podłogi z kurzu i paprochów za nas, jest nie do przecenienia. 

Żeby móc bezproblemowo skorzystać z pomocy tego urządzenia musimy jednak wcześniej uprzątnąć z jego drogi wszystko, co może wciągnąć do środka (małe przedmioty), o co może się zaplatać (kable), lub zablokować. Większe przedmioty jak krzesła, pufy itp. spowodują, że iRoomba się od nich odbije i zmieni kierunek. Jeśli chcemy, aby odkurzanie przebiegało płynnie, nie możemy mieć w domu żadnych progów, jednak z dywanami urządzenie radzi sobie bardzo dobrze. Nadaje się zarówno do większych jak i mniejszych przestrzeni. Bez problemu radzi sobie z wydostawaniem się przez drzwi do kolejnego pomieszczenia.

Jeśli ktoś karmi swoje dziecko metodą BLW, posiadanie iRoomby jest wielkim ułatwieniem w sprzątaniu po posiłkach. Trzeba co prawda pozbierać wszystkie większe pozostałości po jedzeniu, które upadły na podłogę, jednak nie musimy się martwić o okruchy, które znikną same. Dla posiadaczy zwierząt domowych, takich jak psy czy koty, także jest to wielka pomoc w walce z wszędobylskimi kłakami, jednak usunięcie ich z dywanu, podobnie jak w przypadku standardowego odkurzacza może być trudne.

Osobiście nie przeszkadza mi, że robot działa dość wolno. Można go włączyć wychodząc z dzieckiem na spacer i wrócić do czyściutkiego domu. Ja natomiast przez te kilka dni testowania zabierałam dzieci do jednego pokoju, zamykałam drzwi i puszczałam iRoombę, żeby posprzątała resztę pomieszczeń.
Jeśli chodzi o poziom głośności to urządzenie pracuje znacznie ciszej niż przeciętny odkurzacz, jednak jak dla mnie jest to ciągle zbyt głośno, aby włączyć je podczas gdy dzieci śpią. Myślę, że spokojnie można jednak oglądać podczas jego pracy telewizję czy prowadzić rozmowę.

Po zakończonym sprzątaniu iRoomba wraca do stacji dokującej, gdzie rozpoczyna się ładowanie baterii. W tym celu trzeba ją zaprogramować, jednak robi się to raz i potem nie trzeba się już o to więcej martwić. Programowanie pozwala także na ustalenie harmonogramu sprzątania. Możemy zaplanować, że w poniedziałki robot odkurza tylko kuchnię i przedpokój, a w pozostałe dni wszystkie pomieszczenia. Programowanie pozwala także na ustalenie tzw. niewidocznych bramek, zabezpieczających np. przed tym, aby nasze urządzenie podczas sprzątania nie spadło ze schodów.

 Z czystym sumieniem mogę polecić każdej Pani Domu, która marzy o tym, aby ktoś lub coś wyręczyło ją choćby w tym jednym obowiązku jakim jest codzienne dbanie o podłogę. Znakomicie nadaje się do jej odświeżenia zamiast miotły czy odkurzacza.

Ponieważ iRoomba występuje w różnych wersjach, na koniec wklejam PORÓWNANIE poszczególnych modeli.


poniedziałek, 23 września 2013

Jestem lohasem

Podobno. Tak przynajmniej twierdzą marketingowcy, którzy ludzi takich jak ja postanowili nazwać tym dziwacznym mianem. Ale czy ktoś oprócz nich w ogóle wie co to oznacza?

Określenie LOHAS, jak można się spodziewać, to akronim, zbitka powstała poprzez połączenie pierwszych liter Lifestyle of Health and Sustainability, oznaczjący ruch społeczny oparty na zdrowym i odpowiedzialnym stylu życia. W praktyce oznacza osobę kierującą się w swoich wyborach konsumpcyjnych ekologią, ale raczej w wersji light. Dokładna definicja tutaj


Czyli ktoś taki jak ja. Jak zostałam lohasem? 

"Jak to w ogóle możliwe?" - mogłabym zapytać sama siebie, gdybym jeszcze rok temu spotkała swoje dzisiejsze ja i miała okazję sobie z nim pogawędzić. Choć prawdę mówiąc, pewnie nawet nie miałabym ochoty wtedy na ten temat rozmawiać. Postukałabym się raczej w głowę. Okazuje się jednak, że rok to szmat czasu. A kiedy rodzą ci się dzieci, to ten rok może zmienić całe życie. Taka banalna jest też i ta historia.


Odkąd się pojawiły, potrzeba podtrzymania gatunku okazała się tak silna, że dostałam fioła na punkcie tego, aby dostarczać im wszystkiego, co najlepsze. Od mamusinego mleczka, nieodparzających, oddychających pieluszek wielorazowych, naturalnych tkanin z jakich zrobione są ich ubranka czy kosmetyków i środków czystości bez dodatków chemii. Kiedy nadeszła pora rozszerzania diety, lista wydłużyła się o zdrową żywność. Zaczęłam nawet własnoręcznie piec naturalny w 100% eko chleb orkiszowy, na wyhodowanym przez siebie domowym zakwasie.. Tak to się zaczęło parę miesięcy temu i... zmienia życie mojej rodziny.


Co zrobić, aby stać się lohasem?

Przede wszystkim chodzi o świadome kupowanie. Kiedy kupujesz kolejny płyn do mycia naczyń, tonik do twarzy czy pieluszki dla dziecka musisz brać pod uwagę jak ich produkcja oraz użytkowanie wpłynie na środowisko. Czy do powstania Twojego proszku do prania użyto procesów chemicznych zanieczyszczających środowisko do tego stopnia, że nie ma szans na oczyszczenie się i odnowienie potraktowanych w ten sposób zasobów naturalnych? Czy ty, użytkując go nie przyczyniasz się do wytworzenia jeszcze większych zanieczyszczeń? Czy pieluchy twojego dziecka nie będą rozkładać się na zasypujących Ziemię wysypiskach śmieci przez następne 500 lat? A co z opakowaniami? Czy można ich powtórnie użyć, aby zmniejszyć tym samym produkcję śmieci? I, co najważniejsze dla Twojego własnego zdrowia, czy zastanawiałaś się ile każdego dnia spożywasz chemikaliów w postaci pestycydów, herbicydów, fungicydów, środków owadobójczych i chormonów, które często nie są usuwane z organizmu i kumulują się w Twoich organach wewnętrznych?

Jeśli obchodzą Cię te kwestie i byłabyś w stanie zmienić swoje dotychczasowe przyzwyczajenia konsumpcyjne, aby chronić środowisko, to jesteś na dobrej drodze, aby dołączyć do elitarnego klubu lohasów. Ale uwaga! Finansowa strona bycia eko może przerażać. Eko żywność jest modna, ale w produkcji zdecydowanie mniej opłacalna niż żywność masowa, tak więc swoje kosztuje. Jak wszystko, co podlega modzie, tak i w tej dziedzinie szybko zwęszono interes i jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać ekologiczne sklepy. Te stacjonarne druzgoczą cenami przypadkowego potencjalnego klienta. W internetowych można doszukać się tych samych produktów o wiele taniej.

Dla zainteresowanych, szczególnie polecam te oto kilka, przetestowanych przeze mnie sklepów:

www.bioieko.pl - najtańszy z wymienionych, bogaty asortyment
www.puregreen.pl - środki czystości, kosmetyki, dziecięce, żywność (m. in. kiełki), kiełkownice i inne akcesoria
www.bioekodrogeria.pl - produkty kosmetyczne, środki czystości oraz dla dzieci, dobre ceny; dają dużo eko-próbek przy większych zamówieniach
www.ecoshop.pl - mają m. in. produkty z linii "ekomama" Reni Jusis, najtaniej jak się spotkałam

Oprócz tego istnieją także takie inicjatywy lokalne (oraz internetowe) jak tzw. koszyk warzyw czy grupy zakupów solidarnych, polegające na tym, że zbiera się grupa osób i nawiązuje kontakty z lokalnymi (choć nie tylko) rolnikami, posiadającymi certyfikowane uprawy ekologiczne. Jest to inicjatywa, w której zazwyczaj każdy do niej zapisany ma swoją odpowiedzialność w postaci dyżuru przy składaniu zamówień (na świeże, sezonowe warzywa, owoce, jajka itp), negocjowaniu cen, umawianiu terminu dostawy, czasem też odbioru danych produktów od rolnika. W momencie, kiedy grupa liczy większą ilość rodzin, jest w stanie wynegocjować bardzo atrakcyjne ceny, w rezultacie czego otrzymuje zdrową żywność w cenach porównywalnych do tych z supermarketów. Osobiście jeszcze do żadnej z takich grup nie należę, ale temat interesuje mnie na tyle, że pewnie niebawem napiszę o tym coś więcej.


Dlaczego lohas to eko w wersji light?

Lohas konsumuje świadomie, jest w stanie za to przepłacić, czasem może podpisze petycję w sprawie ochrony jakiegoś zagrożonego gatunku zwierząt czy zablokowania budowy autostrady w środku rezerwatu, ale raczej nie uświadczysz jego obecności na protestach, nie będzie też prawdopodobnie inicjatorem żadnych eko-eventów. Lohas jest raczej wygodny. Kupuje i cieszy się swoim ekologicznym płynem do prania i jego lawendowym eko-zapachem. Radość przynosi mu przepychanie rur sodą i octem i poczucie powrotu do natury oraz czystości jego organizmu. To sprawia, że czuje lepszy. W wielu znaczeniach.

Żeby się przekonać, trzeba spróbować ;)





wtorek, 27 sierpnia 2013

Usuwanie pestycydów z warzyw i owoców

Czy nie ogarnia Cię zgroza, kiedy pomyślisz sobie ile każdego dnia spożywasz chemii w każdej postaci? Sztucznych barwników, polepszaczy samku, konserwantów czy.. pestycydów? Kiedy wchodzisz do supermarketu i chciałabyś kupić coś, co jest rzeczywiście zdrowe, pozbawione tych wszystkich sztucznych dodatków to nagle okazuje się, że wybór jest bardzo skromny. Nie dajmy się jednak zwariować. Jeśli nie mamy dostępu do żywności produkowanej bez chemii, istnieją sposoby na to, aby uniknąć choć części szkodliwych składników w nich zawartych. Dzisiaj chciałąbym się podzielić sposobem na pozbycie się pestycydów poprzez odpowiednie mycie warzyw i owoców, które spożywamy ze skórką oraz siarki z rodzynek czy innych suszonych owoców.

Receptury pestycydów używanych przez dzisiejszych rolników opracowywane sa w taki sposób, aby ich stosowanie było wygodne. Co to oznacza? Przede wszystkim mają za zadanie utrzymać się na powierzchni opryskiwanych płodów rolnych nawet po silnych opadach atmosferycznych. Nie mogą więc być zmywalne za pomocą wody, ponieważ wtedy spłukałby je byle deszczyk.

Pestycydy mają więc konsystencję oleistą (nie mylić z woskami, którymi pokrywa się np. jabłka), niewyczuwalną jednak na dotyk, ani nie widoczną dla oka. Jak więc się ich pozbyć?


PORADA 4: Jak pozbyć się pestycydów z powierzchni warzyw i owoców?


Aby tego dokonać potrzebne nam będą: kwasek cytrynowy w proszku oraz soda oczyszczona (dostępne w każdym supermarkecie najczęściej na dziale z produktami do wypieków i budyniami)

***
KROK 1: Usuwamy bakterie
Na 1 litr wody wsypujemy 1 łyżkę kwasku cytrynowego.

W ten sposób uzyskujemy roztwór o odczynie kwaśnym działającym zabójczo na nagromadzone na powierzchni skórki bakterie.


***
KROK 2: Usuwamy pestycydy
Na 1 litr wody wsypujemy 1 łyżkę sody oczyszczonej (spożywczej).

W ten sposób uzyskujemy roztwór o odczynie zasadowym skutecznie zmywający pestycydy z powierzchni skórki. 

***
Na koniec płuczemy warzywa/owoce w czystej wodzie i voila! Możemy zabierać się do jedzenia.


Usuwanie siarki z rodzynek


Inną sprawą są powszechnie siarczkowane dziś owoce suszone takie jak rodzynki, morele, śliwki itp.. Niestety zawarta w nich siarka nijak nie przyczynia się do naszego zdrowia. Wręcz przeciwnie. Rozwiązaniem jest niekupowanie siarczkowanych owoców, jednak ekologiczne odstraszają swoimi cenami. Na szczęście siarka jest dobrze rozpuszczalna w wodzie. Nie wystarczy jednak zalać takich owoców wrzątkiem.

***
Aby rzeczywiście się jej pozbyć należy moczyć owoce w wodzie przez 2 godziny, zmieniając w tym czasie wodę 2-3 razy.


Smacznego!





środa, 21 sierpnia 2013

Co zrobić z ręcznikiem w łazience..?

..Czyli jak rozwiązać problem braku miejsca na ręcznik w małej łazience.

Na pewno zastanawiałaś się nieraz nad tym, że gdyby Twoja łązienka była większa, mogłabyś wreszcie zrobić porządek z ręcznikami piętrzącymi się na drzwiach Twojej łazienki lub zwisającymi smętnie na którejś ze ścian, stanowiąc wątpliwą dekorację. Ale zastanówmy się:

- Po pierwsze: czy więcej przestrzeni do dyspozycji rzeczywiście rozwiązałoby ten problem?
- Po drugie: pomarzyć zawsze można, ale do dyspozycji masz te 4 metry kwadratowe i nie zanosi się, aby miało przybyć. Co więc zrobić z ręcznikami?

Oto kilka pomysłów. Praktycznych i estetycznych na to, gdzie można je umieścić.


Na grzejniku:


Na półce:


Tuż przy umywalce:





Swobodnie zawieszony na poziomym relingu na ścianie:


Na drabinie:



Dekoracyjnie, kiedy ich nie używamy:

 



Owocnych inspiracji! ;-)





wtorek, 20 sierpnia 2013

Wędrujące książki o tematyce rodzicielstwa

Jeszcze jedna akcja z cyklu "Wędrujące książki"!

Tym razem zapoczątkowana przeze mnie na forum chusty.info.
Link do akcji TUTAJ




Zainspirowana akcją "Wędrujące książki" przeprowadzaną przez autorkę bloga jakuszyc.pl (pisałam o niej wczoraj) postanowiłam rozpocząć podobną, jednak o nieco odmiennej tematyce.

Mam nadzieję, że pomysł spodoba się Wam tak jak spodobał się mi i będziecie chciały wziąć w tym udział.

O co chodzi?
Na rynku pojawiło się bardzo wiele książek o tematyce rodzicielstwa bliskości i podobnych. Odkąd urodziły się moje dzieci przeczytałam już całkiem sporo literatury w tym temacie, jednak ciągle napotykam na wartościowe książki, które bardzo chciałabym przeczytać, jednak nie mogę ich na razie kupić. W związku z tym wpadłam na pomysł stworzenia akcji wymiany książek pomiędzy młodymi rodzicami. Potrzebne mi było miejsce zrzeszające takie osoby, więc postanowiłam akcję przeprowadzić na forum chusty.info


Zaskoczyło mnie z jakim entuzjazmem spotkała się ta inicjatywa. Już pierwszego dnia lista książek do pożyczenia zrobiła się dłuuuga.. :D i nieustannie dopisujecie kolejne propozycje.

Są to często nowości wydawnicze, najbardziej poczytne książki z dziedziny Attachment Parenting. Zapraszam wszystkich innych chętnych do wzięcia udziału w wymianie.


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Wędrujące książki



Niedawno pisałam o możliwości wzięcia udziału w testowaniu chust do noszenia dzieci oraz pieluszek. Dziś coś ciekawego dla szyjących. Autorka blogu jakuszyc.pl już po raz kolejny przeprowadza akcję "Wędrujace książki".

Jak to działa?

Zapisujesz się na listę pod tytułem, który Cię interesuje. Do wyboru jest kilka interesujących książek o tematyce krawieckiej. Kiedy kolejka dotrze do Ciebie, otrzymasz książkę pocztą i będziesz mogła z niej korzystać przez całe 3 tygodnie. Następnie wysyłasz książkę do kolejnej osoby.

Bardzo fajna sprawa, co mi się szczególnie podoba w tej akcji to, że kolejne osoby w kolejce przesyłają sobie w liście dołączone małe podarki ;-)
Polecam!

niedziela, 18 sierpnia 2013

TOP 10 aplikacji na androida dla kobiet


Mój wybór subiektywny

Ponieważ prawie każda z nas ma dzisiaj smartfona, lecz nie każda w ferworze codziennych zajęć ma czas zgłębiać jego tajniki i eksplorować Google Play Store w poszukiwaniu interesujących aplikacji, postanowiłam przygotować przegląd najlepszych, moim zdaniem, aplikacji które przydadzą się w telefonie kobiecie. Może któraś spodoba się i Wam. Wszystkie są darmowe, ewentualnie posiadają płatne rozszerzenia. Są przetestowane przeze mnie i każdej dałabym 5, w najgorszym wypadku 4 gwiazdki.





1. Sleep as Android 

Niezwykle przydatny, inteligentny budzik śledzący fazy naszego snu, posiadający tak wspaniałe funkcje jak:
- inteligentne budzenie (rozpoznaje optymalną fazę snu dla przyjemnego wstawania)
- tryb CAPTCHA - aby wyłączyć budzik możesz ustawić wybraną metodę rozbudzania: np. rozwiązanie zadania matematycznego (prawidłowa odpowiedź odblokowuje możliwość wyłączenia budzika), zeskanowanie kodu umieszczonego wcześniej w innym pomieszczeniu czy też rozpoznanie na ekranie wśród tłumu śpiących owieczek tej jedynej, obudzonej :D Nie ma mowy, abyśmy po takim wysiłku umysłowym o poranku zasnęły po wyłączeniu budzika :P
- informowanie o porze na zaśnięcie (cobyśmy jej przypadkiem nie przegapiły)
- nagrywanie odgłosów spania (przydatne dla mówiących przez sen)
- kołysanki
- odtwarzanie odgłosów wspomagających spokojny sen (wiosenna burza, morze, śpiew ptaków itp.)
- obliczanie debetu snu (to po to, aby nas - matki polki, zdołować :P )

i wiele innych funkcji oraz dodatków.





2. Mindroid

Wyspane, możemy zabrać się do działania. Aplikacja Mindroid wspomoże nasz mózg w przestawieniu się w tryb Produktywności, Nauki ale też pomoże przestawić się na Relaks lub Medytację. Wieczorem pomoże się wyciszyć i szybciej Zasnąć, a rano łatwiej się Obudzić. A wszystko to za pomocą specjalnie dobranych dźwięków i wyświetlanych obrazów.






3. Przepisy.pl

Aplikacja, jak sama nazwa wskazuje, zawiera bazę przepisów kulinarnych. Jest to przeniesienie strony przepisy.pl na telefon, co jest wygodne podczas gotowania, ponieważ nie musimy przepisywać ani drukować listy zakupów ani samego przepisu, gdyż mamy go pod ręka na ekranie naszego smartfona. Aplikacja bardzo udana, przejrzysta. Za pomocą zdjęć i opisów krok po kroku pokazuje jak przygotować każdą potrawę. Baza przepisów jest bardzo duża. Aplikacja posiada wygodne wyszukiwanie oraz propozycje takie jak "Mniam TOP 100", "Specjalne okazje", "Przepisy wideo" itp. oraz podział na potrawy ze względu na czas przygotowania, poziom trudności, rodzaj, użyte składniki.. Polecam i życzę smacznego!





4. Ovu View

Aplikacja "pozwalająca na obserwacje objawów płodności, przewidująca dni płodne przy pomocy sprawdzonych metod objawowo-termicznych oraz innych opartych na kalendarzu." Świetna pomoc zarówno dla starających się o potomka jak i tych, którzy chcą uniknąć poczęcia. 
Posiada przejrzystą, ładną grafikę i bardzo przydatny samouczek pomagający korzystać z aplikacji w prawidłowy sposób. Rewelacyjna. Z wielu przetestowanych - zdecydowanie najlepsza! Aplikacja dostępna w języku polskim.





5. Daily Art

Coś dla tych, którzy nie mają czasu na zbyt częste wizyty w muzeach i tych, którzy chętnie odświeżyliby swoją wiedzę z zakresu sztuk plastycznych. Prosta aplikacja prezentująca jedno dzieło sztuki każdego dnia. Dzieło jest opisane oraz posiada link do Wikipedii, w której możemy dodatkowo zgłębić swoją wiedzę na temat autora. Abyśmy nie zapominały o tym, że jest zainstalowana w naszym telefonie, codziennie dostajemy powiadomienie o pojawieniu się w naszym "mobilnym muzeum" dzieła na obecny dzień. Bardzo przyjemna.





6. Learn ... (Italian, French, English, Spanish, German etc.) with babbel.com

Genialnie opracowana nauka języka obcego za pomocą interaktywnej zabawy, mówienia i pisania. Najlepszy program do nauki języka obcego na jaki trafiłam w Google Play Store. A do tego zupełnie za darmo. Szczególnie spodobała mi się funkcja powtarzania słówek po lektorze i sprawdzania przez program poprawności naszej wymowy.





7. Teedu

Dla mających chęć zgłębiania swojej wiedzy w wolnych chwilach. Aplikacja posiada tryb nauki i testów z kilku dziedzin: Historii, Historii Sportu, Wiedzy o Społeczeństwie, Geografii, Wyrazów obcych oraz Unii Europejskiej. Bardzo przystępna. W prosty sposób, wybierając właściwą odpowiedź na zadane pytanie poszerzamy swoją wiedzę. Jedyny minus za literówki i błędy ortograficzne. Poza tym naprawdę warta uwagi.





8. Houzz

Źródło inspiracji dla projektantów wnętrz oraz wszystkich, którzy uwielbiają oglądać fotografie pięknie zaprojektowanych domów, poszukują inspiracji, chcieliby móc w jednym miejscu odnaleźć ciekawe artykuły z tematyki wnętrzarskiej, także zawierające przydatne porady odnośnie samodzielnego dekorowania i metamorfozy swojego mieszkania. Aplikacja zawiera prawie 2 miliony zdjęć, artykuły i produkty. Pozwala na stworzenie swojej własnej księgi inspiracji oraz przeglądanie inspiracji innych uzytkowaników. Aplikacja w języku angielskim.





9. Latarka LED HD

Sprawia, że nasza lampa błyskowa zamienia się w latarkę, dzięki czemu mamy ją zawsze przy sobie. Niezwykle przydatna.





10. Du Battery Saver

Za pomocą przycisku OPTIMIZE pomaga wydłużyć czas pracy baterii naszego smartfona. Zamyka działające w tle aplikacja, z których nie korzystamy. Analizuje i podpowiada, które z używanych przez nas aplikacji pożerają najwięcej energii, dzięki czemu możemy zdecydować czy rzeczywiście chcemy mieć tą aplikację zainstalowaną. Podpowiada jak ładować nasz telefon, aby wydłużyć życie baterii. Dodatkowo pokazuje wykres działania baterii, czas pozostały do jej rozładowania (lub naładowania), temperaturę baterii oraz monitor aktualnie działających aplikacji. Polecam.

A może i Wy macie jakieś sprawdzone aplikacje, które Waszym zdaniem Warto polecić? Jestem bardzo ciekawa! Zapraszam do komentarzy.

sobota, 8 czerwca 2013

Dlaczego noszę w chuście? I w jaki sposób można chustę za darmo przetestować?


Dlaczego noszę w chuście? I w jaki sposób można chustę za darmo przetestować?


Ponieważ temat chustonoszenia staje się stopniowo coraz bardziej popularny, ale nie przestaje być także i kontrowersyjny, postanowiłam wypowiedzieć się i ja. Mama bliźniaków, chuścoszków od 2 miesiąca życia, dla której chusta okazała się narzędziem przetrwania. Może nasza historia kogoś zainspiruje.

Zacznę od tego, że nie od początku było tak różowo. Kiedy po raz pierwszy zamotałam swoje dziecko w chuście, nie miałam o temacie zbyt dużego pojęcia. Wiązania uczyłam się z filmików na youtubie oraz czytając porady na ten temat na forum chustowym chusty.info. Chustę kupiłam na allegro, używaną, po okazyjnej cenie. Niestety, zakup okazał się kompletną klapą i gdybym nie drążyła dalej tematu, możliwe że na tym zakończyłaby się moja przygoda z noszeniem. 

Była to długa chusta tkana Polekont (teraz firma się już chyba z tkanych wycofała), 100% sztywnej bawełny, którą wiązało się koszmarnie. Nie dało się porządnie dociągnąć, więc wiązanie mi się nie udawało, a ile się przy tym napociłam to już nie chcę wspominać. Szybko ją sprzedałam i postawiłam na sprawdzoną Babylonię. Od razu okazało się, że wiązanie nie jest aż takie trudne, nawet dla samouków.

Na początku, kiedy chłopcy nie trzymali jeszcze główki, nosiłam z przodu wiążąc kangurka. Nareszcie miałam wolne ręce i mogłam z dzieckiem przytulonym do piersi swobodnie przemieszczać się po mieszkaniu, przyrządzać sobie herbatę, robić drobne porządki, wyjść bez wózka do sklepu.. Zalety noszenia doceniłam jednak tak naprawdę dopiero, kiedy odważyłam się wrzucić dziecko na plecy (mieli wtedy ok. 3-4 mc). Od tej chwili mogłam robić prawie wszystko! 

Do dziś noszę na plecach podczas sprzątania, gotowania, wieszania prania, prasowania, przewijania drugiego dziecka.. no właśnie. I tu dochodzimy do sedna. Bez chusty, zostając sama w domu z bliźniakami, nie mam pojęcia jak bym sobie z nimi poradziła. Podwójne mamy doskonale wiedzą jak to jest, kiedy dwoje niemowlaków wrzeszczy jak opętane i jedyne co może pomóc to wzięcie na ręce. Ale jak nosić dwoje naraz dłużej niż 2 minuty? Co jeśli obydwoje naraz chcą spać i płaczą właśnie z tego powodu? Chusta w takich chwilach ratuje mi życie do dziś. Wrzucam jednego na plecy i mam wolne ręce dla drugiego. 

Chusta okazała się u nas także idealnym narzędziem do usypiania. Wiele dzieci usypia w pierwszych miesiącach życia na rękach rodziców. O rany, jak te ręce czasem od tego bolą, wiem coś o tym. A gdyby tak można było nosić, ale żeby ręce nie bolały..? No właśnie się da. W chuście :-) Czasem chodzimy więc w kółko po pokoju śpiewając kołysanki, innym razem chłopcy usypiają mi na plecach podczas gdy ja sobie prasuję albo gadam przez telefon. Rewelacja. 

Dla bardziej opornych i bojących się, że wiązanie to jednak coś zbyt skomplikowanego równie dobrym rozwiązaniem może być nosidełko. Koniecznie ergonomiczne. U nas świetnie sprawdziło się nosidełko TULI, testowaliśmy także nosidełko BOBA, właściwie niczym się nie różnią.

Wszystkim, którzy chcieliby spróbować noszenia, bez wydawania pieniędzy, polecam wzięcie udziału w testach chust. Ja dzięki testom wypróbowałam już kilka i wiem na co mam zbierać pieniądze, a co zupełnie mi nie pasuje. Aby wziąć udział w testach trzeba zarejestrować się na wspomnianym wyżej forum www.chusty.info i odnaleźć wątek Testy. Tam różnorakich chust do wybory do koloru. Testy polegają na tym, że wpisujemy się na listę i czekamy aż przyjdzie nasza kolej. Kiedy to nastąpi  osoba która jest przed nami na liście wysyła do nas chustę, którą możemy testować zazwyczaj ok. 4 dni. Następnie wysyłamy chustę do osoby, która jest po nas. Jedyny koszt jaki ponosimy to koszt przesyłki. Takie testy to naprawdę fajna sprawa. Polecam.


środa, 5 czerwca 2013

Masło Shea (Karite) dobre na wszystko


Masło Shea (Karite) dobre na wszystko


Jakiś czas temu zafascynowała mnie idea stylu życia eco. Albo właściwie eco w wersji light, opierającego się na świadomej konsumpcji i wybieraniu produktów wytwarzanych z poszanowaniem natury. Daleko mi do  aktywistów walczących o prawa zwierząt, ochronę drzew itp, jednak dzięki rozważnemu podejściu do zakupów mogę choć w małym stopniu przyczynić się do tego, aby w jedzeniu, kosmetykach czy zużytej przez moją rodzinę wodzie było mniej chemikaliów. W marketingu znane jest nawet określenie na takich jak ja: Jestem Lohasem.

Brzmi niezbyt dumnie, średnio ładnie i nie zawsze termin ten kojarzony jest tak zupełnie pozytywnie, bo według niektórych ekologia nie może być na pół gwizdka, bo to żadna ekologia. Ja jednak jestem zdania, że choć nie każdy gotowy jest zrezygnować ze swoich konsumpcyjnych przyzwyczajeń, to jednak im więcej osób będzie baczniej przyglądać się swoim zakupom i zastanawiać się co naprawdę jedzą, czym się myją
i ile śmieci produkują, tym lepiej dla naszego środowiska. Czy można więc nie uznać zjawiska za pozytywne?

Przerzuciłam się więc na ekologiczny płyn do prania, sodę i kwasek cytrynowy jako odkamieniacz, dzieciom zakładam wielorazowe pieluszki, do sklepu zawsze noszę ze sobą bawełnianą torbę na zakupy, staram się kupować ekologiczną żywność, a nawet hoduję wraz z Dziadkiem, który z nami mieszka, we własnym ogródku marchewki, rzodkiewkę, sałatę, ogórki, szczypiorek, koper.. Spodobał mi się też bardzo pomysł naturalnych, własnoręcznie wykonywanych kosmetyków. Myśl o tym, że moja skóra miałaby się stykać
wyłącznie z naturalnymi składnikami, bez wcierania w nią konserwantów, parabenów, barwników, perfum i tym podobnych jakoś tak pozytywnie mnie nastraja..

Nie dojrzałam jeszcze do własnoręcznej, domowej produkcji kosmetyków, choć natrafiłam w sieci na sporo sklepów sprzedających składniki oraz dostarczających receptury, według których się je przyrządza. Na pewno kiedyś spróbuję. Tymczasem coraz częściej odwiedzam sklepy eco w poszukiwaniu natury..

W dzisiejszym wpisie chcę Wam polecić masło shea, znane także jako karite. Dzięki dobroczynnym kwasom tłuszczowym posiada niesamowite właściwości nawilżające i regenerujace skórę. Znakomicie sprawdza się na podrażnienia, czy nawet atopowe zapalenie skóry, co przetestowałam ostatnio na swoim dziecku. Po prostu rewelacja! Już po dwóch dniach od pierwszego zastosowania widać było wyraźną poprawę.

Może być stosowane jako krem do rąk, balsam do ciała, błyszczyk do ust, jako ochrona przed i po opalaniu (wykazuje działanie filtrujace szkodliwe działanie promieni UV4), a do tego jest bardzo wydajne. Ja kupiłam 60 ml słoiczek na allegro za 22 zł, ale wiem, że można kupić je jeszcze taniej. Cena jest więc bardzo atrakcyjna, mamy bowiem wszystko w jednym. Polecam, jak dla mnie to ostatnio kosmetyk numer jeden!



niedziela, 12 maja 2013

JEST NIANIA!

Po kilku niemiłych sytuacjach, wielu mailach i telefonach znalazła się Niania. Przeszła już pierwszą próbę i.. okazała się bardzo pomocna. Zanim jednak do nas dotarła, casting który chcieliśmy przeprowadzić okazał się kompletną klapą. Żadna z umówionych kandydatek nie stawiła się w wyznaczonym terminie, bez żadnej informacji o rezygnacji. Przy próbach kontaktu napotkałam albo na wyłączony telefon, albo na ignorowanie moich połączeń. Szok! Byłam przygotowana na różne sytuacje, ale nie na to, że jak się ktoś umawia w sprawie pracy na konkretny dzień i godzinę to potem po prostu nie przychodzi, bez żadnego uprzedzenia. Pamiętajcie więc Mamy: Zawsze proście swoje kandydatki, aby informowały Was, choćby krótkim smsem, w przypadku kiedy będą chciały odwołać swoje przybycie na spotkanie, bo okazuje się, że nie dla wszystkich tego typu praktyka jest oczywista.

Całe szczęście już przez to przeszliśmy. Teraz przed nami oswojenie się z Nianią w domu i wypracowanie takiego systemu, aby jak najlepiej wykorzystać jej obecność i zyskany dzięki temu czas.

czwartek, 9 maja 2013

PORADA 3: Dla prowadzących własną firmę - pomysł na zarządzanie czasem.

PORADA 3: Dla prowadzących własną firmę  - pomysł na zarządzanie czasem.

Skoro już jesteśmy w temacie powrotu do pracy, pracy wykonywanej z domu, jak w moim przypadku, chciałabym się podzielić swoim pomysłem na kontrolowanie czasu poświęcanego pracy oraz innym rozrywkom, tudzież rozpraszaczom. Kiedy zaczęłam prowadzić swoją firmę, szybko okazało się, że zarządzanie czasem wcale nie jest takie łatwe, kiedy jest się swoim własnym szefem. Część osób uzna to zapewne za oczywistość, jednak w momencie, gdy ma się wiele zapału, wielkie idee i absolutną niechęć do pracy etatowej, to człowiekowi może się wydawać, że kontrolując siebie samemu, mobilizując oraz układając sobie grafik zajęć, będzie się o wiele wydajniejszym w swojej pracy, a przede wszystkim.. szczęśliwszym. Rzeczywistość szybko to weryfikuje i każdy kto spróbował, wie że gdy nad głową nikt nie stoi to o automobilizację niesamowicie trudno. Poszukując sposobu na ujarzmienie uciekającego, zmarnowanego na bzdury czasu, wpadłam na pomysł genialny! 
Użycie zegara szachowego do odmierzania czasu pracy i przerwy. Jest to świetne ćwiczenie na uświadomienie sobie, jak wiele czasu marnujemy i pomagające nauczyć się, jak najlepiej wykorzystywać swój czas wolny oraz rozplanować pracę.

Pomysł jest prosty.
Zegar szachowy ma możliwość ustawienia dwóch czasów, dla dwóch graczy. Kiedy gracz A zakończy swój ruch, wciska przycisk po swojej stronie, aby zatrzymać uciekający czas, jaki ma przeznaczony na grę i uruchomić czas przeciwnika, gracza B. Na zegarze widzimy więc ile komu zostało do końca gry.

Na początek ustawiamy więc ilość czasu jaki chcemy przeznaczyć na pracę (czas gracza A) i przerwę (czas gracza B). Załóżmy, że nasz dzień trwa 16 godzin + 8 godzin snu. Z 16 godzin, 8 chcemy przepracować. Nasz czas pracy oraz czas przerwy ma po 8 godzin, więc po obu stronach ustawiamy 8.

Kiedy rano dzwoni nasz budzik, natychmiast uruchamiamy stronę przerwy i dopiero teraz możemy spokojnie wstać, umyć się, zjeść śniadanie i robić cokolwiek nam przyjdzie do głowy. Na zegarze widzimy ile czasu wolnego zostało nam jeszcze do wykorzystania tego dnia. Wierzcie mi, ten czas ucieka niesamowicie szybko! Zasiadając do pracy, wciskając przycisk po przeciwległej stronie, zatrzymujemy czas przerwy i odliczamy czas pracy. System ten pozwala na bardzo dobrą kontrolę tego, na co nasz czas przeznaczamy i uświadamia nam, jak łatwo go marnujemy przeglądając strony w internecie, segregując dokumenty na biurku, rozmawiając przez telefon itp.

Na koniec dnia oba czasy powinny wskazywać 0. Oznacza to, że udało nam się przepracować 8 godzin i dobrze wykorzystać 8 godzin przerwy. Oczywiście oba te czasy możemy regulować według własnych potrzeb. Ważne, aby być konsekwentnym i pilnować przyciskania przełączników. U mnie system sprawdził się rewelacyjnie. Naprawdę zaczęłam bardziej skupiać się na tym, na czym powinnam i szybko zorientowałam się, że aby mój wolny czas spędzać z sensem, nie mogę go bezproduktywnie marnować.

Polecam spróbować!


środa, 8 maja 2013

Poszukiwanie opiekunki dzień 2 i 3...

Tak jak zapowiadałam, ogłoszenie o poszukiwaniu opiekunki zamieściłam także na darmowym portalu ogłoszeniowym gumtree.pl. Zadowolona, z przejęciem czekałam na pierwsze oferty, które w końcu będę mogła zobaczyć - bez płacenia za taką możliwość.

I oto do mojej skrzynki dotarł pierwszy mail, nieco hm.. zaskakujący. Zamiast oferty znalazłam w nim krytykę mojego sposobu wychowywania dzieci (sic!). Otóż autorka oburzona była, że wysadzam swoje 6-cio miesięczne dzieci na nocniczek (aż nie chcę sobie wyobrażać co by powiedziała, gdyby dowiedziała się, że robię to od 4 tygodnia życia! Bo usłyszawszy o tym, że mąż rozpoczął z dziećmi naukę czytania metodą Domana z całą pewnością uznałaby, że należy nas leczyć) oraz, że noszę je w chuście po domu. Zostałam skwitowana, cytuję: "boże, co z tymi rodzicami.." Nie wiem co na to bóg tej Pani, ale ja miałam ochotę ją trochę uświadomić i doedukować w kwestii chociażby nocnikowej i zapytać na jakiej podstawie stwierdza, że lepiej dla moich dzieci byłoby gdyby ich małe pupy kisiły się w swoich odchodach, zamiast załatwiać się higienicznie, jak człowiek, jak każdy z nas, do nocniczka czy toalety. Niestety.. odpisać się nie dało, mail za każdym razem był odbijany.

Kolejne odpowiedzi na ogłoszenie na gumtree jak na razie nie okazały się dużo lepsze. Do tej pory zgłosiło się wyłącznie kilka młodocianych kosmetyczek i fryzjerek bez pracy, które w swojej ofercie słowem nie wspomniały o jakimkolwiek doświadczeniu w pracy z dziećmi czy chociażby swoich motywacjach. Żeby chociaż to jedno zdanie 'Bardzo lubię dzieci" - nic, zero.

No nic.. pozostaje mi czekać na ofertę, choć niespodziewanie czas zaczął nas naprawdę naglić, gdyż jutro mam spotkanie z potencjalną klientką i jeśli się zdecyduje na projekt, to już za dwa tygodnie naprawdę bez pomocy sobie nie poradzimy.

Trzymajcie kciuki!

Nasz czteromiesięczny Jasio na nocniczku.

poniedziałek, 6 maja 2013

MAMA WRACA DO PRACY

Poszukiwanie opiekunki dzień 1

Koniec laby. Dotychczas, moje 6-cio i pół miesięczne dzieci miały mamę na wyłączność. Teraz jednak musimy im znaleźć opiekunkę, która pomoże w opiece nad nimi, podczas gdy ja usiądę do projektów. Całe szczęście chłopcom jest wszystko jedno kto akurat trzyma ich na rękach, albo zagaduje, ważne żeby co 3 godziny dostać mleko od mamusi. 

Tylko kto sprosta naszym wymaganiom? Pieluchujemy wielorazowo, nosimy w chuście (ja), nosidełku (mąż), albo po prostu na rękach. Kierujemy się zasadami rodzicielstwa bliskości (Attachment Parenting), więc dzieci mają całą naszą uwagę. Nie usypiają same tylko noszone na rękach, wolą spędzać czas w towarzystwie niż odłożone do łóżeczka/leżaczka, nie pozwalamy aby za dużo płakały tylko reagujemy na ich potrzeby, pomimo iż nie umieją jeszcze same siedzieć, wysadzamy na nocniczek. To wymagający rodzaj rodzicielstwa, ale uważamy że zaprocentuje w przyszłości, gdyż tworzy między nami szczególną więź, a nasze dzieci wiedzą, że zawsze mogą na nas liczyć.

Nasza Niania musi więc mieć szczególnie dużo energii, kreatywności i cierpliwości. Ale chyba każdy rodzic potrzebuje tej szczególnej Niani, dla swojego wyjątkowego dziecka.

Poszukiwania rozpoczęłam poprzez popularny serwis Niania.pl, z którego niegdyś, jeszcze za czasów studenckich, korzystałam szukając pracy jako opiekunka. To doświadczenie, mam nadzieję, pozwoli mi lepiej rozpoznać w kandydatkach tą właściwą osobę, która zajmie ważne miejsce w życiu naszych dzieci.

Ważne jest moim zdaniem doświadczenie w pracy z dziećmi, ale niekoniecznie zawodowe. Jeśli taka osoba ma sporo młodsze rodzeństwo, to będzie miała duże predyspozycje do poradzenia sobie z opieką nad naszymi Maluchami nawet bez dodatkowego doświadczenia. Poza tym ważne są motywacje. Jeśli są wyłącznie finansowe to niekoniecznie dobrze to zwiastuje, bo każdy rodzic doskonale wie, że przebywanie z dzieckiem to nie zawsze czysta przyjemność. Potrzebna jest więc cierpliwość. Dużo chęci i siły. Trzeba to lubić. Ważna jest także otwartość na sposób wychowania preferowany przez rodziców.

My zdecydowaliśmy, że przyjmiemy do pracy osobę młodą, właśnie z uwagi na powyższe warunki, ale także mając na uwadze to, że swobodniej będziemy się czuli w jej towarzystwie. Postanowiliśmy zrobić casting i zaprosić 2-3 chętne dziewczyny na rozmowę.

Na początek założyłam więc konto na Niania.pl i już niecałą godzinę później z radością i podekscytowaniem odebrałam pierwszą ofertę. I tu niemiłe zaskoczenie. Nie mogę zobaczyć wiadomości bez wykupienia konta Premium, które umożliwia mi bezpośredni kontakt z opiekunkami. Cena oferty Premium nie zachęca. Dopisałam więc w opisie oferty dane kontaktowe do mnie. Może któraś z chętnych napisze pod podany adres email. Jutro jednak będę musiała ogłosić się w innym miejscu, bo zależy mi na bezpłatnej możliwości zamieszczenia swojego ogłoszenia i kontaktu z zainteresowanymi. Jak przebiegają dalsze poszukiwania opublikuję w kolejnych postach.


sobota, 4 maja 2013

POMYSŁY NA ORGANIZACJĘ PRZESTRZENI KUCHENNEJ


Wczoraj było o gadżecie kuchennym, to dziś zapytam.. jak wyglądają Wasze kuchnie? Moja nadaje się do wymiany. W całości. Zanim jednak nadejdzie ten dzień, kiedy zasiądę do wykonania projektu nowej kuchni, zbieram inspiracje na rozsądne wykorzystanie przestrzeni, ponieważ mam jej do dyspozycji niewiele. Może któryś z pomysłów zainspiruje nie tylko mnie. 

Właściwa organizacja kuchni jest niezwykle ważna, aby przebywanie w niej i przygotowywanie posiłków sprawiało przyjemność i ułatwiało pracę, a sprzątanie po gotowaniu nie było znienawidzoną czynnością, lecz odbywało się szybko i sprawnie.

Pomysłowo zagospodarowane szuflady i szafki pomogą utrzymać porządek w przyprawach i innych drobiazgach.







Zmorą większości kuchni są pomięte, straszące ściereczki kuchenne, dla których trudno znaleźć dobre miejsce. Podobny problem jest z różnego rodzaju papierami, jak instrukcje urządzeń kuchennych, paragony których nie chcemy sie pozbywać itp.. Mi spodobały się takie rozwiązania tego problemu:





Co poradzić na zbyt małą ilość szafek? Pomysł poniżej.



Osobiście nie znoszę sprzątać po obieraniu warzyw i owoców, a gdyby tak wszystko od razu trafiało do kosza bez potrzeby jego wyciągania i chowania?



Na dzisiaj tyle inspiracji. Polecam własne poszukiwania zanim zaprojektujecie lub zlecicie projekt swojej kuchni projektantowi. Warto wiedzieć czego się oczekuje, żeby projekt skrojony był na miarę.



piątek, 3 maja 2013

POLECAM: THERMOMIX

Są takie gadżety, które każda Pani Domu powinna mieć, ponieważ po prostu ułatwiają życie. Od jakiegoś czasu mam przyjemność testować jeden z takich przedmiotów, oszczędzających czas w kuchni i sprawiających, że nawet dla tych, których już samo słowo "gotowanie" odstrasza, przygotowywanie posiłków nagle staje się proste i przyjemne. Mowa o wielofunkcyjnym urządzeniu Thermomix.

Mały, kompaktowy, a zrobimy w nim prawie wszystko: obiady, obiadki - przeciery dla najmłodszych, napoje, drinki, ciasta, desery, pieczywo.. Thermomix miesza, rozdrabnia, emulguje, ugniata ciasto, ubija pianę, gotuje (także na parze), miksuje, proszkuje, trze, kruszy lód
.. Tylko ta cena jest powalająca.. prawie 4000 zł.

My mieliśmy szczęście dostać go w prezencie ślubnym, ale gdyby tak się nie stało, a miałabym możliwość mimo to go wypróbować  na pewno kupiłabym go na raty. I nie jest to żadna reklama, nikt nie prosił mnie o napisanie takiej recenzji, nikt za tym tekstem nie stoi. Chciałam się po prostu podzielić dobrym doświadczeniem, ponieważ osobiście nigdy nie należałam do osób lubiących gotować. Wręcz przeciwnie - od zawsze marzyłam o swoim własnym kucharzu czy kucharce, która przygotowywałaby mi wszystkie posiłki każdego dnia, a ja już nigdy nie musiałabym się zastanawiać co na obiad, a tym bardziej sterczeć nad garami.. 

Nie widziałam nigdy żadnego uroku w gotowaniu, ale raczej samą mękę przy tym całym obieraniu, krojeniu, tarciu.. aż to jedno urządzenie  które wyręcza mnie we wszystkich tych czynnościach, zmieniło moje podejście do kuchni. Zaczęłam odkrywać, że przygotowanie posiłków dla bliskich może sprawiać radość i satysfakcję. Po raz pierwszy przymierzyłam się do przygotowania wielu potraw dopiero z Thermomixem (np. placki ziemniaczane - starcie ziemniaków w Thermomixie zajmuje jedynie kilkanaście sekund). Dodatkowo książki kucharskie, opracowane specjalnie pod pracę z Thermomixem podpowiadają wiele pomysłów na smaczne obiady. 


Żeby jeszcze tylko mieć takie urządzenie  które będzie podpowiadać co na obiad każdego dnia i od razu zaopatrzyć lodówkę w potrzebne składniki.. :-)

czwartek, 2 maja 2013

Sposób na zmiękczenie tkanin


Jeszcze będąc w ciąży podjęłam decyzję, że kiedy urodzą się moje dzieci, będę chciała aby miały kontakt z możliwie jak najmniejszą ilością sztucznych tworzyw, tkanin, pokarmów itp. Przygotowując się do roli mamy i kompletując wyprawkę postanowiłam więc między innymi, że zamiast zaśmiecających środowisko, sztucznych, chemicznych, nieoddychających pieluszek jednorazowych zdecyduję się na nowoczesne wielorazówki. Wiele osób myśli, że zwłaszcza przy bliźniakach jest to ogromne wyzwanie, jednak osobiście nie przeszkadza mi dodatkowa ilość prania, bo przy dwójce małych dzieci i tak pralka chodzi już codziennie :-) 

O pieluchowaniu wielorazowym napiszę może więcej w przyszłości, dziś wspomnę jedynie, że korzystamy niemal wyłącznie z wełnianych otulaczy, (które świetnie chronią przed przeciekaniem) do których wkładamy wkłady bambusowe. Mamy obeznane w temacie wiedzą, że po wielokrotnym praniu pieluszki takie tracą swoją miękkość, a po śnieżnej bieli zostaje nieraz tylko wspomnienie. Zresztą dotyczy to także i innych tekstyliów używanych w domu, np. białych ręczników. Dlatego też pomyślałam, że podzielę się swoim sposobem na odświeżanie wszystkich tych tkanin. efekty rewelacyjne.


PORADA 2: Jak zmiękczyć twarde pieluszki wielorazowe, myjki i ręczniki oraz przywrócić im chłonność i biel. Kuracja ekstremalna.

Tekstylia frottowe, bambusowe, tetrowe, konopne itp., które chcemy wybielić, zmiękczyć i przywrócić im chłonność pierzemy w pralce na 90-95 stopni z odrobiną proszku, dodatkiem antybakteryjnym (w przypadku pieluch, np. bio-D) + 2 torebki sody oczyszczonej, następnie pranie należy powtórzyć z samą sodą. Po takim praniu, gotujemy je w garze, metodą naszych babć, przez min. 30 min. z dodatkiem kwasku cytrynowego (2-3 opakowania na gar wody). W ten sposób pozbędziemy się z nich złogów tłuszczu oraz kamienia zatykających ich włókna. Dla jeszcze bardziej spektakularnego efektu, po gotowaniu, moczymy je przez noc w wodzie z dodatkiem sody oczyszczonej, która wybieli i nada miękkości potraktowanym w ten sposób tkaninom. Na koniec wrzucamy do pralki i ustawiamy płukanie, już bez żadnych dodatków.


środa, 1 maja 2013

KŁOPOTLIWE UPOMINKI


Tego posta nie powinni czytać wszyscy. A zwłaszcza ci, którzy obdarowali nad różnymi drobiazgami i nie pochwalają podobnych praktyk oraz ci, którzy zostali obdarowani przez nas i nie uradował ich nasz upominek..

Kiedy w domu pojawiają się dzieci, rodzice zaczynają być zewsząd obdarowywani różnymi mniej lub bardziej potrzebnymi drobiazgami od gości przybywających zobaczyć nowo narodzonego członka rodziny. Niektórzy starają się zorientować co jest potrzebne, bądź też sami są doświadczonymi rodzicami i robią zakupy przemyślane, inni traktują to jak rytuał, którego należy dopełnić, ale niekoniecznie im się podoba. Przykry obowiązek. Wpadają więc do sklepu naprędce przed wizytą u nas, już od wejścia szukając wzrokiem sprzedawczyni, której wyrecytują owo zdanie: "Coś dla chłopca/dziewczynki, w wieku x miesięcy". Coś, cokolwiek, byle co..

W ten sposób, choć sami prawie nic nie kupujemy, w naszym domu rośnie góra nijakich grzechotek, średniej jakości czapeczek, skarpetek, rajtuzek i innych drobiazgów. Osobiście wolę kontrolować jakość oraz wygląd estetyczny rzeczy, z których korzystać będą moje dzieci, więc w przypadku podobnych podarków jestem w kłopocie.

Odkąd urodzili się chłopcy nie wszystkie te prezenty bywały przeze mnie rozpakowywane. Część trafia do szuflady z rzeczami "do oddania/sprzedania" i w ten oto niecny sposób zyskuję parę groszy po odsprzedaniu niechcianych upominków, bądź w najgorszym razie podarki dla innych dzieci, których mamy może nie są aż tak restrykcyjne w kwestii doboru wyprawki dla swoich dzieci.

Gwoli uściślenia: Naszych bliskich, rodzinę i znajomych staramy się obdarowywać z sercem, przykładając się do obmyślenia właściwego podarku. ;-)



wtorek, 30 kwietnia 2013

SPOSÓB NA NIEŁAD W POKOJU DZIECIĘCYM


Moim zdaniem podstawa to pojemna, dobrze zaprojektowana szafa. Niemal w każdym wnętrzu da się taką umieścić, jednak rzadko kto się na to decyduje. Największym błędem w aranżacji pokoi dziecięcych jest marnowanie cennego miejsca. Najwięcej marnuje się go nad szafami ustawianymi w dziecięcych pokojach, podczas gdy wystarczyłoby zrobić szafę do sufitu, by zyskać dodatkowe pojemne schowki i na jej górnych półkach ułożyć chociażby rzeczy rzadziej używane. Schowane, nie straszące ponad naszymi głowami, nie dodające więcej bałaganu do i tak multifunkcyjnej, multikolorowej przestrzeni.

Żeby zaprojektować szafę swoich marzeń należy przede wszystkim zastanowić się:

- co powinna pomieścić (ile potrzebujemy szuflad, ile półek na książki, zabawki, ubrania, także te wiszące, pościel itp)
- co będzie używane codziennie lub prawie codziennie, więc musi być do tego łatwy dostęp, a co możemy odłożyć w mniej dostępne miejsca szafy 
- jak rozplanować półki, drążki i szuflady, aby wygodnie się otwierały oraz pozwalały na szybkie wyjęcie rzeczy, łatwy dostęp do nich
- z której części szafy będą korzystać dzieci (odpowiednie półki muszą być umieszczone niżej)

Aby ograniczyć nieunikniony w pokoju dziecięcym bałagan, jestem zwolennikiem umieszczania w nim jak największej ilości szafek zamkniętych, zostawiając otwarte półki jedynie na książki czy te bardziej "reprezentacyjne" zabawki.

Oto szafa moich dzieci, która jest tak duża, że jeszcze nie udało mi się jej całej zapełnić. Jest w niej sporo szuflad. Płytszych na skarpetki, czapki, rękawiczki oraz głębszych, u dołu, na zabawki. Zostawiłam też dwie półki na książki. Pozostałe staną na półce po drugiej stronie pokoju.


W miejscu na ubrania wiszące zaprojektowałam drążki na dwóch poziomach, aby pomieścić więcej małych ubranek. W przyszłości, gdy dzieci podrosną, dolny drążek zostanie usunięty.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Mieszkanie - dom - przestrzeń


Mieszkanie - dom - przestrzeń

Zawodowo zajmuję się projektowaniem wnętrz. Chwilę przed narodzinami moich dzieci, kiedy byłam już w zaawansowanej ciąży i pojawiło się ryzyko przedwczesnego porodu, postanowiłam na jakiś czas zrezygnować z życia zawodowego. Pierwsze miesiące z chłopcami w domu musiałam natomiast poświęcić na opanowanie sytuacji i tzw. "ogarnięcie się". W tej chwili powoli wracam już do pracy, jednak w czasie tej przerwy zauważyłam, że w ferworze zajęć jakie każdego dnia fundują mi moje bliźniaki, zupełnie zaniedbałam przestrzeń wokół siebie. Sprawdziło się stare porzekadło, że "Szewc bez butów chodzi". O ile zawsze niezwykle ważne dla mnie było, żeby pomieszczenia w których mieszkam były dobrze zorganizowane pod względem funkcjonalnym, ale także estetycznym, tak w ostatnim półroczu skupiłam się wyłącznie na niedopuszczeniu do tego, by sprzęty zginęły pod zwałami kurzu i wszechobecnymi dziecięcymi rzeczami. 

Ostatnio, kiedy sobie uświadomiłam jak zaniedbałam sferę estetyczną, doszłam do wniosku, że ma to ogromny wpływ na moje samopoczucie. Wprowadziło bowiem w moje życie element tymczasowości, który zdecydowanie nie wpływa dobrze na poczucie, że nad wszystkim panuję i jest mi dobrze tu, gdzie spędzam w ostatnich miesiącach zdecydowanie najwięcej czasu.Wszelkie poradniki wychowywania dzieci trąbią: Dobre samopoczucie mamy wpływa na dobre samopoczucie całej rodziny. Trzeba więc o to samopoczucie dbać. I jednym z elementów jest to, żeby dobrze się czuć w przestrzeni, w której się stale przebywa i być zadowolonym z tego jak ona wygląda. Trzeba ją więc dobrze zorganizować. Właściwie zupełnie na nowo odkąd pojawiły się dzieci i wyzwanie opanowania "ich bałaganu".

Zmiany najlepiej chyba rozpocząć od wypisania listy rzeczy, które nas najbardziej denerwują w naszym otoczeniu. U mnie znalazło się tego całkiem sporo. Kiedy już mamy czarno na białym zdefiniowany problem, łatwiej zabrać się za jego stopniowe rozwiązywanie. O moich pomysłach, tych które już się sprawdziły i tych, które przychodzą mi do głowy każdego dnia, możecie poczytać poniżej oraz w kolejnych postach.



ORGANIZACJA PRANIA

Odkąd pojawiły się dzieci i góra prania, pojawiła się także ogromna potrzeba składowania gdzieś ubranek czekających na swoją kolej do prasowania. Postanowiłam zainwestować w duży wiklinowy kosz z pokrywą, który będzie wyglądał schludnie i stojąc obok deski do prasowania, będzie ozdabiał pomieszczenie zamiast straszyć górą małych, pogniecionych ciuszków.

Kwestię brudnych ubranek załatwiła nam wnękowa szafa w przedpokoju, do której przy okazji remontu łazienki przeprowadziłam pralkę. Znalazło się tam także miejsce na wiaderko na brudną bieliznę i środki czystości. Wystarczyło dorobić w szafie odpływ do pralki i gniazdko. Na dnie szafy ułożyliśmy kafle. Rozwiązanie zdecydowanie się u nas sprawdziło. Kilkuletnia pralka nie zachwycała swoim designem, a na dodatek zajmowała ogromnie dużo miejsca w naszej niewielkiej łazience. W tej chwili jest schowana, ale jest do niej łatwy dostęp, a wszystko co mi potrzebne przy okazji prania, mam pod ręką.

Podobny pomysł na pralkę w szafie w jednym z mieszkań, które projektowałam.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Mądra Pani Domu


Zanim wyszłam za mąż i urodziły się moje dzieci, wszystko kręciło się wokół mnie. Nie prowadziłam domu. Nie gotowałam, lecz jadałam na mieście. Mieszkałam sama, więc nie musiałam nieustannie chodzić po mieszkaniu i sprzątać, bo zawsze wiedziałam co gdzie leży. Nikt mi niczego nie przekładał, nigdzie nie walały się niczyje rzeczy, oprócz moich własnych. Organizacja mojego czasu zależała głównie od mojego "widzimisię", nikogo nie musiałam brać pod uwagę. Zdecydowanie nie miałam pojęcia o byciu panią domu. Byłam co najwyżej panią samej siebie.

Oczywiście wszystko się zmieniło, kiedy założyłam rodzinę. Początkowo trudno było mi się odnaleźć w nowej sytuacji, a pomiędzy mną i moim mężem nieustannie wybuchały sprzeczki powodowane zderzeniem dwóch różnych wyobrażeń na temat tego jaką rolę w domu powinna pełnić kobieta. Zajęło nam trochę czasu zanim obydwoje przyzwyczailiśmy się do nowej sytuacji i wypracowaliśmy różne nawyki oraz ustaliliśmy nasze role.

Dla mnie osobiście zaszły ogromne zmiany. Bycie żoną i matką wymagało zostania managerem naszego domu. Organizatorem czasu i przestrzeni do życia w warunkach ekstremalnych. Codzienna opieka nad maleńkimi bliźniętami daje nam mocno w kość, a utrzymanie porządku i finansów w ryzach wymaga nieraz kombinacji alpejskich. Do tego próba znalezienia w tym szaleństwie czasu i przestrzeni dla siebie samych i swoich własnych pasji oraz dla siebie nawzajem czasem wydaje się niemożliwa. Jak sobie z tym wszystkim radzę? Jak w takich warunkach zostać Mądrą Panią Domu?

Postanowiłam podzielić się z Wami moimi doświadczeniami, opowiedzieć o pomysłach, podpowiedzieć rozwiązania, opisać przetestowane produkty i rozwiązania. Nie odpowiem na pytanie jak zostać perfekcyjną panią domu, ale może uda mi się odkryć jak być Mądrą Panią Domu. 




PORADA 1: Recykling chusteczek nawilżanych 


W naszym domu wydawaliśmy fortunę na chusteczki nawilżane do wycierania pupy, buzi i rączek naszych Maluchów. Dodatkowo powodowały one uczulenie na delikatnej skórze twarzy moich dzieci i kiedy przyjrzałam się wreszcie składowi podanemu na opakowaniu ogarnęła mnie zgroza. Od jakiegoś czasu myślałam o zakupie wielorazowych myjek, ale ich koszt za każdym razem mnie odstraszał. Wreszcie wpadłam na pomysł wyprania chusteczek nawilżanych w pralce zamiast wrzucania ich do kosza. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. W ten sposób jednorazowe chusteczki można wykorzystać jeszcze przez długi czas.




Przepis:

Brudne chusteczki włóż do niedużego woreczka z siatki, żeby utrzymać je podczas prania w jednym miejscu i wrzuć do pralki wraz z innymi dziecięcymi ubrankami. W ten sposób pozbedziesz się brudu, ale i niepotrzebnej chemii. Chusteczek nie trzeba po praniu suszyć. Zmoczone w wodzie, można włożyć do plastikowego pudełka na chusteczki nawilżane i korzystać z nich dokładnie tak samo jak za pierwszym razem. Do wody można dodać kilka kropli olejku lawendowego lub z drzewa herbacianego, żeby nadać im przyjemny zapach i właściwości antybakteryjne.