poniedziałek, 23 września 2013

Jestem lohasem

Podobno. Tak przynajmniej twierdzą marketingowcy, którzy ludzi takich jak ja postanowili nazwać tym dziwacznym mianem. Ale czy ktoś oprócz nich w ogóle wie co to oznacza?

Określenie LOHAS, jak można się spodziewać, to akronim, zbitka powstała poprzez połączenie pierwszych liter Lifestyle of Health and Sustainability, oznaczjący ruch społeczny oparty na zdrowym i odpowiedzialnym stylu życia. W praktyce oznacza osobę kierującą się w swoich wyborach konsumpcyjnych ekologią, ale raczej w wersji light. Dokładna definicja tutaj


Czyli ktoś taki jak ja. Jak zostałam lohasem? 

"Jak to w ogóle możliwe?" - mogłabym zapytać sama siebie, gdybym jeszcze rok temu spotkała swoje dzisiejsze ja i miała okazję sobie z nim pogawędzić. Choć prawdę mówiąc, pewnie nawet nie miałabym ochoty wtedy na ten temat rozmawiać. Postukałabym się raczej w głowę. Okazuje się jednak, że rok to szmat czasu. A kiedy rodzą ci się dzieci, to ten rok może zmienić całe życie. Taka banalna jest też i ta historia.


Odkąd się pojawiły, potrzeba podtrzymania gatunku okazała się tak silna, że dostałam fioła na punkcie tego, aby dostarczać im wszystkiego, co najlepsze. Od mamusinego mleczka, nieodparzających, oddychających pieluszek wielorazowych, naturalnych tkanin z jakich zrobione są ich ubranka czy kosmetyków i środków czystości bez dodatków chemii. Kiedy nadeszła pora rozszerzania diety, lista wydłużyła się o zdrową żywność. Zaczęłam nawet własnoręcznie piec naturalny w 100% eko chleb orkiszowy, na wyhodowanym przez siebie domowym zakwasie.. Tak to się zaczęło parę miesięcy temu i... zmienia życie mojej rodziny.


Co zrobić, aby stać się lohasem?

Przede wszystkim chodzi o świadome kupowanie. Kiedy kupujesz kolejny płyn do mycia naczyń, tonik do twarzy czy pieluszki dla dziecka musisz brać pod uwagę jak ich produkcja oraz użytkowanie wpłynie na środowisko. Czy do powstania Twojego proszku do prania użyto procesów chemicznych zanieczyszczających środowisko do tego stopnia, że nie ma szans na oczyszczenie się i odnowienie potraktowanych w ten sposób zasobów naturalnych? Czy ty, użytkując go nie przyczyniasz się do wytworzenia jeszcze większych zanieczyszczeń? Czy pieluchy twojego dziecka nie będą rozkładać się na zasypujących Ziemię wysypiskach śmieci przez następne 500 lat? A co z opakowaniami? Czy można ich powtórnie użyć, aby zmniejszyć tym samym produkcję śmieci? I, co najważniejsze dla Twojego własnego zdrowia, czy zastanawiałaś się ile każdego dnia spożywasz chemikaliów w postaci pestycydów, herbicydów, fungicydów, środków owadobójczych i chormonów, które często nie są usuwane z organizmu i kumulują się w Twoich organach wewnętrznych?

Jeśli obchodzą Cię te kwestie i byłabyś w stanie zmienić swoje dotychczasowe przyzwyczajenia konsumpcyjne, aby chronić środowisko, to jesteś na dobrej drodze, aby dołączyć do elitarnego klubu lohasów. Ale uwaga! Finansowa strona bycia eko może przerażać. Eko żywność jest modna, ale w produkcji zdecydowanie mniej opłacalna niż żywność masowa, tak więc swoje kosztuje. Jak wszystko, co podlega modzie, tak i w tej dziedzinie szybko zwęszono interes i jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać ekologiczne sklepy. Te stacjonarne druzgoczą cenami przypadkowego potencjalnego klienta. W internetowych można doszukać się tych samych produktów o wiele taniej.

Dla zainteresowanych, szczególnie polecam te oto kilka, przetestowanych przeze mnie sklepów:

www.bioieko.pl - najtańszy z wymienionych, bogaty asortyment
www.puregreen.pl - środki czystości, kosmetyki, dziecięce, żywność (m. in. kiełki), kiełkownice i inne akcesoria
www.bioekodrogeria.pl - produkty kosmetyczne, środki czystości oraz dla dzieci, dobre ceny; dają dużo eko-próbek przy większych zamówieniach
www.ecoshop.pl - mają m. in. produkty z linii "ekomama" Reni Jusis, najtaniej jak się spotkałam

Oprócz tego istnieją także takie inicjatywy lokalne (oraz internetowe) jak tzw. koszyk warzyw czy grupy zakupów solidarnych, polegające na tym, że zbiera się grupa osób i nawiązuje kontakty z lokalnymi (choć nie tylko) rolnikami, posiadającymi certyfikowane uprawy ekologiczne. Jest to inicjatywa, w której zazwyczaj każdy do niej zapisany ma swoją odpowiedzialność w postaci dyżuru przy składaniu zamówień (na świeże, sezonowe warzywa, owoce, jajka itp), negocjowaniu cen, umawianiu terminu dostawy, czasem też odbioru danych produktów od rolnika. W momencie, kiedy grupa liczy większą ilość rodzin, jest w stanie wynegocjować bardzo atrakcyjne ceny, w rezultacie czego otrzymuje zdrową żywność w cenach porównywalnych do tych z supermarketów. Osobiście jeszcze do żadnej z takich grup nie należę, ale temat interesuje mnie na tyle, że pewnie niebawem napiszę o tym coś więcej.


Dlaczego lohas to eko w wersji light?

Lohas konsumuje świadomie, jest w stanie za to przepłacić, czasem może podpisze petycję w sprawie ochrony jakiegoś zagrożonego gatunku zwierząt czy zablokowania budowy autostrady w środku rezerwatu, ale raczej nie uświadczysz jego obecności na protestach, nie będzie też prawdopodobnie inicjatorem żadnych eko-eventów. Lohas jest raczej wygodny. Kupuje i cieszy się swoim ekologicznym płynem do prania i jego lawendowym eko-zapachem. Radość przynosi mu przepychanie rur sodą i octem i poczucie powrotu do natury oraz czystości jego organizmu. To sprawia, że czuje lepszy. W wielu znaczeniach.

Żeby się przekonać, trzeba spróbować ;)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz